zbuduje ci dom, będziesz miala schron, taki szałas na hałas i zasadze brzoze tuż za rogiem, żebyś latem miala cień /🦑
Ja jej mowie suko nie przeszkadzaj i nie wkurwiaj. Jak sie nie odjebiesz to dzwonie po mafia gang. Bedziez uzywana a potem ciachana. Pale se gibony od wieczora do rana. Jakas szmata chce mi walnac
Każdy kto mnie zna osobiście wie, że zazwyczaj moja skrajność skłania się ku pozytywom. Zawsze widzę jakieś rozwiązanie, zawsze mam marzenia, zawsze gdzieś biegnę i prawie zawsze coś załatwię. Nie lubię marudzenia, gderania i gdekania, choć być może to jedno i to samo. Lubię działać i cieszyć się z bycia tu i teraz. Ale mam wadę, być może genetyczną, choć tata twierdzi, że takowe nie istnieją. Gadam czasami szybciej niż pomyślę. Czasem wcale nie pomyślę. A czasami ja myślę jedno a rozmówca słyszy drugie. No cóż, życie. Kiedyś znajoma zapytała co u mnie. Szczerze przyznałam, że ostatnio bywam zmęczona. Że brak mi już nawet takich psychicznych sił na choroby, ciągłe zwolnienia, lekarzy, apteki. W dobrej wierze powiedziała “Nie martw się, już niedługo dorosną i będziesz miała z głowy”. Dopiero po jakimś czasie zaczęłam się nad tym zastanawiać. Przecież ja nie powiedziałam, że moim zmartwieniem są dzieci. I wtedy zdałam sobie sprawę, że takie myślenie otacza mnie bardziej niż mi się wydawało. Myślałam o tym przez ostatnich kilka dni bardzo intensywnie. I myślę o tym za każdym razem, kiedy wieczorem zamykam drzwi od ich pokoju. Ja nie chcę mieć ich z głowy. Chcę chłonąć ile mogę, bo wiem, że za kilka lat a później kilkanaście przyjdą dni, że będę tęsknić za tym szalenie. Że tęsknota będzie mi rozdzierać serce. Że oddałabym wszystko, aby móc ich dłonie trzymać w swoich, czytać im książeczki o kotku jak biszkopcik, a one to czytanie co 3 sylaby będą przerywały. Nie chcę mieć ich z głowy. Mogę mieć z głowy całą resztę na tym świecie, ale ich nigdy z głowy nie zdejmę. Nigdy nie będzie mi blisko do mem rzucanych na fb a wyśmiewających macierzyństwo z każdej strony. Nigdy nie pojmę dlaczego matki (wg tych mem) nie piją ciepłej kawy, nie mają weekendów, niczego nie mają. Smutno mi kiedy na to patrzę. Smutno mi i właściwie nie wiem czemu. Tak sobie myślę, że z jednej strony tak szalenie udostępniają się takie obrazki, które ukazują matki jako kaleki (tak ja to odbieram), a z drugiej się matki denerwują, że tak się je postrzega. Hmmm. Wszędzie tylko hasła o macierzyństwie bez lukru. Ale po co odbierać lukier temu, co z założenia właśnie takie ma być. Jasne, że zdarzyło mi się wypić zimną kawę ale tylko wtedy jak o niej zapomniałam. A weekendy z dziećmi to najpiękniejsza rzeczywistość. Czekam na nie cały tydzień. Nie sprzątam wtedy, nie zarzynam się prasowaniem. Ja wtedy żyję. Z nimi. Dopiero wtedy żyję. Zmęczona jestem ciągłym słuchaniem, że trzeba cieszyć się życiem, bo jak już urodzisz, to dopiero ci się zacznie. Takie straszenie, tylko do dzisiaj nie wiem czym. Kolkami? Przeżyliśmy. Najprawdziwsze. Od pierwszej doby życia przez 8 miesięcy co noc. Po co mnie straszycie kimś, kogo kocham i na dodatek sama sobie urodziłam? Zaczynam się zastanawiać, po co niektórzy ludzie wydają tysiące na urlopy, jak po powrocie na pytanie “jak było?” odpowiadają “weź, przecież z dzieckiem to nie urlop“. Mogłabym mnożyć takich sloganów. Straszono nas już wszystkim, co się nie wydarzyło, albo co nas wcale nie zabiło. Czy zawsze to tylko “babeczki i tęcze”? Nie. Czasem jest trudno. Tak strasznie trudno. Ale ta miłość wymaga tego stopnia trudności, żeby móc wychować drugiego człowieka. Nie hodować. Wychować. Z pełnym bagażem uczuć i wspomnień. Kiedy sięgam pamięcią na nasze ostatnie 5 lat życia, widzę jak na dłoni, że spotkało nas wszystko, czym nas straszono a teraz się nas pociesza, że będziemy mieć z głowy. Były kolki, nieprzespane noce, bujanie, niebujanie, ulewanie, spanie z nami w łóżku, obsikanie nas przy gościach, bieganie po lekarzach, wyjazdy na jeden dzień a jakby wyprowadzki. Za nami 5 wspólnych wakacji, które były wakacjami. I wiecie co? To najlepsze, co mogło mi się w życiu przytrafić… Najlepsze 5 lat mojego życia. Będę kiedyś tęsknić, że mnie o 4:47 nie budzi tupot małych bosych nóżek. Że płaczem mnie nikt nie żegna, kiedy wychodzę do pracy. Że w domu tak czysto jak w muzeum, tylko kurzu więcej. Może nawet zatęsknię za prasowaniem na cały etat. Kiedy już w innym domu same sobie będą prasowały. Jeśli będą. I zatęsknię na bank, kiedy już nie będą chciały czytać o kotku biszkopciku i jeździć z nami na wakacje. Za zimną kawą z mem nigdy nie zatęsknię, bo nigdy takiej nie piłam… Jestem pewna, że właśnie to przeżywa moja mama. Niegdyś w domu, w którym nawet bywało za głośno. A teraz cisza się od ścian odbija. Kiedyś tona ziemniaków na zimę to mało a teraz kilogram na miesiąc. I kiedy się zjeżdżamy, zawsze jest za dużo jedzenia. Tak dużo jak jej tęsknoty. Kiedy to piszę, ściska mnie w gardle. Jeszcze 5 lat temu nawet bym nie zrozumiała. Wiem, że dzień, kiedy to ja będę na jej miejscu nadejdzie za szybko. I właśnie dlatego nie chcę mieć moich dzieci z głowy. Chcę się umieć cieszyć z nieprzespanych nocy, bo dopóki się nie pojawiły na świecie, żadna nieprzespana noc nie miała znaczenia, nie była po coś. I zanim moje wnuki trzymając mnie za rękę pomyślą “Jak można się tak zestarzeć”, ja chcę żyć. Przy nich. Mając je na głowie… Coś podobnego?blog parentingowydomdorosłe dziecidziecikiedy dzieci dorosnąmacierzyństwomamamamagerkamatka polkatęsknota
piosenki o domu - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk. Zbuduje ci dom, będziesz miała schron, taki szałas na Dom More you might like theworstreason Jednym z najgorszych uczuć w życiu jest przebywanie we własnym domu i czucie, że musisz wrócić do domu. ineedyouwithmee ,,Tak naprawdę pomóc może Ci tylko osoba, która jest dla Ciebie ważna, bo tylko jej słowa będą coś dla Ciebie znaczyć." Słoneczka, możecie śmiało zadawać mi pytania. Chętnie doradzę, wesprę i pomogę 💞 zginelamm "Wyłączam telefon byś nie usłyszała jak pęka mi serce" wkurwiaa-mnie-twoj-ryj ,,Możesz się z tego otrząsnąć, ale nigdy o tym nie zapominsz."Moje myśli płaczą Chciałabym mieć kogoś z kim mogłabym porozmawiać. Jeśli Ty też to napisz. Samotność mnie zjada. ewokacja-a “W pewnym momencie nie wiedziałem już, kim jestem. Nie miałem zielonego pojęcia, czy lubię to czy tamto, czy wolę przebywać z takimi ludźmi czy z innymi. Nie znałem siebie kompletnie. Nie wiedziałem, co sprawia mi przyjemność. Nie wiedziałem co mam robić w życiu. Nie potrafiłem się określić.” — Włodek Markowicz “Kropki” (via akrofobicznie) po-prostu-karoo Z dnia na dzień coraz bardziej wiem co poszło nie miałeś ochoty ze mną gadać.Głowa pmm jestem z wami - Tekściory.pl – sprawdź tekst, tłumaczenie twojej ulubionej piosenki, obejrzyj teledysk.
Tekst piosenki: Hej! Czy ty znasz swój lęk? Boisz się o każdy dzień Nie wiesz skąd pochodzisz Nie wiesz co tu robisz Wciąż liczysz każdy krok Ale gdy nadchodzi mrok Jesteś jakby wolny Wolny i spokojny To twój dom To jest twój dom To twój dom Masz jeszcze jeden dzień, Żeby uciec, ukryć się Nie chcesz być stracony I szukasz osłony Ktoś wydał wyrok więc Wciąż uciekasz, chowasz się Spróbuj zostać cieniem Zamień się w kamienie Wymierz cios Zamień swój los To twój schron A wokół burza trwa Wszędzie niebezpieczna gra Kto kogo pokona? Kogo kto pokona?!! Masz jeszcze jeden dzień Żeby stwardnieć zmienić się Zabrać komuś mienie Zmienić się w kamienie Wymierz cios, Zmień swój los, Gdzie twój dom Tam twój SCHRON!!! Dodaj interpretację do tego tekstu » Historia edycji tekstu 2023-01-13 - Odkryj należącą do użytkownika Weronika Stania tablicę „zbuduje ci dom” na Pintereście. Zobacz więcej pomysłów na temat domy, projekty domów, architektura. Uncategorized dodane 2008-01-31 11:14 "I mówił im: "Uważajcie na to, czego słuchacie. Taką samą miarą, jaką wy mierzycie, odmierzą wam i jeszcze wam kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, pozbawią go i tego, co ma." ( Mk 4,24-25 )"Czy widziałeś, jak wznoszono ten wspaniały, imponujący budynek ?Cegła za cegłą. Tysiące cegieł. Ale jedna za drugą. A także worki z cementem ,także jeden po kamienie fundamentów, niewiele znaczące w zestawieniu z ogromem żelaza. Robotnicy, pracujący dzień po dniu,zawsze o tych samych godzinach ...Widziałeś, jak wznosił ten wspaniały, imponujący gmach ?Stworzyła go potęga rzeczy drobnych !" ( de Balaguer )***********Czy potrafię słuchać, mierzyć i budować w sobie mieszkanie dla Boga ?Czy potrafię dziękować Bogu za każdą cegłę wytrwałości ?Biały mały dom, biały dom, W domu tylko my, my i wy, Bo przy budowie domu śpiewamy tak: O, o ciku, ciku, tak, Ciku, ciku ,tak, h - Tekściory.pl – sprawdźPamiętacie co Chrystus przyrzekł Dobremu Łotrowi (Łk „Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.” Tymczasem zmartwychwstał dopiero trzeciego dnia – czy jest w tym sprzeczność, czy nie? Takie pytanie zadano mi drogą internetową. Oto moja odpowiedź: Wg Biblii Tysiąclecia cytat ten jest następujący „Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju». „ W Biblii Warszawskiej „I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju. „, w Warszawsko-Praskiej „A Jezus odrzekł: Zaprawdę mówię ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju. „, w Biblii Gdańskiej „A Jezus mu rzekł: Zaprawdę powiadam tobie, dziś ze mną będziesz w raju.” , w Poznańskiej „I rzekł mu: – Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju. „ Ale w Przekładzie Nowego Świata jest „A on Rzekł do niego: „Zaprawdę mówię ci dzisiaj: Będziesz ze mną w Raju”.” Co to jest przekład Nowego Świata? Jest to przekład Świadków Jehowy, a więc źródło delikatnie mówiąc nie najlepsze (bo zdecydowanie tendencyjne). A jednak nie wykluczam, że w tym przypadku to tłumaczenie może być wierniejsze. Problem bowiem w tym, że języki semickie są wyjątkowo oszczędne i nie stosują nie tylko samogłosek, ale również znaków interpunkcyjnych. A więc trzymając się tłumaczenia z Biblii Tysiąclecia mogłoby by zarówno „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (tak, jak jest), jak i „Zaprawdę, powiadam ci dziś: ze Mną będziesz w raju”. Jeszcze lepiej to widać na wersji Warszawskiej „I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju.” – „I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci dziś, będziesz ze mną w raju.”. Widzimy więc, że jeśli chodzi o samo lingwistyczne tłumaczenie, to niewiele wiemy – sam tekst tego nie rozstrzyga i każde tłumaczenie staje się interpretacją. Powinniśmy teraz sprawdzić, co ewangelie mówią o tym, kiedy doszło do zmartwychwstania. Widzimy więc, że nie ma żadnych wątpliwości – nie było to „jeszcze dzisiaj”, lecz „trzeciego dnia”. Wygląda więc na to, że utrwaliła się niezbyt ścisła tradycja tłumaczenia – przecinek powinien być po „dziś”, a nie przed. Podkreślam jednak bardzo wyraźnie, że jest to tradycja tłumaczeń, a nie to, co w KK jest nazywane Tradycją – do Tradycji bowiem należy właśnie Credo, a nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to wyznanie jest zgodne z Biblią. No ale jest możliwe jeszcze inne podejście – do tej pory zakładałem, że „bycie w raju” jest równoznaczne ze zmartwychwstaniem. A może to założenie jest do niczego niepotrzebne? Czymże więc owe Chrystusowe „bycie w raju”? Zacząć trzeba od tego, co jest istotą grzechu pierworodnego, a więc co to było zjedzenie owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego? Już nieraz o tym pisałem – istototą jest to, że to człowiek sam zaczął nazywać co jest dobre, a co złe; wcześniej żył w pełnej jedności z Bogiem-Ojcem – odkąd sam zaczął nazywać co dobre, co złe, tę jedność utracił. Symbolicznym wyrazem utraty tej jedności było wypędzenie z raju. A zatem „bycie w raju” to nic innego, jak jedność z Bogiem-Ojcem. A skoro tak, to obietnica dana na krzyżu Dobremu Łotrowi oznacza jedynie, że Łotr, tak samo jak Chrystus jeszcze dziś (zakładając, że przecinek jest właściwie postawiony) będzie w pełnej jedności z Bogiem-Ojcem. Czy Chrystusowi do tej jedności potrzebne było zmartwychwstanie?- absolutnie nie, On tę jedność miał od zawsze! A zatem Chrystus tę jedność mógł odczuwać jeszcze przed zmartwychwstaniem i zapewne odczuwał – zstąpienie do piekieł i zmartwychwstanie było potrzebne nam ludziom, a to po to, byśmy i my już po naszej śmierci mogli odczuwać tę jedność (i to zarówno ci, którzy zmarli przed Chrystusem, jak i ci, którzy razem z Nim oraz ci, którzy zmarli już po Nim). Nie potrafimy sobie wyobrazić, na czym ta wcześniejsza niemożność polegała, ale musiała być poważna, skoro jej usunięcie wymagało aż śmierci Syna Bożego. Nie potrafiąc wyobrazić sobie, co tak konkretnie działo się przez ten okres od śmierci na krzyżu aż do zmartwychwstania, nie potrafimy rozstrzygnąć, czy pełna jedność Dobrego Łotra z Bogiem-Ojcem była możliwa dopiero po zmartwychwstaniu, czy od razu po śmierci; w konsekwencji nie potrafimy jednoznacznie rozstrzygnąć czy przecinek powinien być przed, czy po słowie „dziś” – umówmy się jednak, że to margines tego, co wydarzyło się w tamtych dniach. Ponieważ jestem facetem, to mam umysł syntetyczny, a nie analityczny; na dodatek wyrosłem w tradycji KK, co jeszcze bardziej wzmacnia myślenie syntetyczne – szczegóły interesują mnie na tyle tylko, na ile pomagają zbudować syntezę. Gdy synteza już jest szczegóły stają się mało istotne, czasami wręcz nie warte tego, by je rozstrzygać. I to jest właśnie taki przypadek – miejsce przecinka nie zmienia tego, co w tym najważniejsze – Dobry Łotr nie odwrócił się od Syna Bożego w chwili swoje śmierci, a przez to zyskał wieczne zbawienie dla siebie. A czy to nastąpiło w piątek wieczór, czy w nocy z soboty na niedzielę (licząc dni wg naszego sposobu liczenia), to szczegół z rozstrzygnięcia którego niewiele wynika. ezFIo.